sobota, 20 października 2012

Wypowiedź #6: Ptaki

Fot. Kalkulator
Nie mogłam się powstrzymać! Od rana mnie nosiło. Takie słońce, takie liście i taka okolica! Musiałam iść na spacer. Trochę to trwało zanim przekonałam się do SAMOTNEGO wyjścia na spacer. Jednak wizja plenerowego wypicia RedBulla i wypalenia ostatniego wakacyjnego papierosa, wygrała. 
Spacer wzbudził we mnie wiele wewnętrznych kontrowersji. Po pierwsze, bardzo chciałam się poczuć jakbym była w Bieszczadach. Bardzo chciałam, żeby nagle zadzwonił telefon, a ktoś po drugiej stronie powiedział: "Ada, olejmy jutro, wypierdalamy w Bieszczady!". Po drugie, nadmiar kolorowych liści obudził we mnie mojego dzieciaka. Tę głupią dziewczynkę, która mając 13 lat chodziła na jesienne spacerki i na skrawkach kartki pisała swoje natchnione i romantyczne wiersze! Akysz! Zapomnijmy jak najszybciej o tych czasach. Nie lubię wspominać chwil, w którym byłam tak strasznie naiwna i gupia.  Po trzecie, co jakiś czas mój wzrok uciekał ku górze. Wbrew pozorom wiele się dzieje na jesiennym niebie. Samoloty lecą na lotnisko w Modlinie, rogal - księżyc dumnie wisi, a ptaki zabierają dupki do ciepłych krajów. Nienawidzę tych małych upierzonych skurwysynków. Zawsze pojawiają się w najmniej oczekiwanym momencie, srają i wyglądają jakby roznosił choroby. Oczywiście, najgorsze są gołębie, ale to w ogóle jest jakiś patologiczny gatunek. Tak czy siak, dzisiaj zaczęłam szanować ptaki. A najbardziej na świecie to im pozazdrościłam, że w każdej chwili mogę sobie odlecieć. Warszawa? Noł problem, lecimy. Afryka? Dzisiaj mi się nie chce, ale jutro lecimy. Biegun? Czekaj, napiszę na fejsie, może polecimy większą grupą. CZY TO JEST SPRAWIEDLIWE?!

Chciałabym być ptakiem. Albo chociaż nie mieć ADHD.

środa, 3 października 2012

Wypowiedź #5: Potrzeba bliskości

Nie masz cwaniaka nad Warszawiaka - to chyba najlepsze zdanie określające mentalność plemienia zamieszkującego ziemie warszawskie. Można do tego dodać jeszcze kilka przymiotników - cham, gbur i prostak. W ten sposób mamy już pewność, że chodzi o stołecznego chłopka. 
Nie jestem specjalną fanką Warszawy. Jest w tym dużo hipokryzji, ponieważ dzieje się tam 80% mojego życia. Te 20%, które spędzam w domu to czas na sen.    W Warszawie się uczę, mam znajomych, robię zakupy, spotykam się ze znajomymi, wychodzę wieczorem potańczyć, piję piwo w plenerze. To sprawia, że znam to miasto, tak dobrze, jak moją rodzinną miejscowość i mam też ulubione rewiry, w których najczęściej ląduję. A i jest jeszcze wiele, które czekają na moją obecność (koncert Pezeta w Stodole, hihi). W pewien sposób jestem też związana sentymentalnie z tym miastem. Bo tędy codziennie chadzałam do liceum, a tutaj byłam na pierwszej randce z jakimś panem. Ale tak czy owak - no szlag mnie trafia w Warszawie.
Ciągłe remonty. Budują II linię metra to oprócz ulicy, na której właśnie kopią i wiercą zamkną jeszcze osiem sąsiednich, bo tam kopać i wiercić będą za pół roku. A jak coś zamykają to oczywiście wszystko odbija się na korkach, nowej organizacji komunikacji miejskiej i większej liczbie osób w autobusach i tramwajach. W metrze z natury jest tłum, bo mamy kurwa jedną linię... Rozumiecie? Hipokryzji ciąg dalszy - uwielbiam jeździć metrem. Jak gdzieś jadę i mogę podjechać metrem chociażby jedną stację to oczywiście wpakuję się do tej blaszanej puszki. Po chwili zastanowienia dochodzę do wniosku, że to nie na metro miałam narzekać. Metro jest spoko! Chujowo jest w autobusach i w tramwajach. 
Nie lubię bliskości obcych ludzi. Dostaję gorączki, kiedy czuję jak ktoś się o mnie opiera. Wpieniam się, kiedy jakaś miła pani wbija mi w plecy swoją torebkę, a jakiś prawdziwy gentelman zamiast postawić plecak między nogami woli mnie nim zdzielić po głowie. Kulę się w sobie, kiedy siedząc obok kogoś w autobusie moje kolano styka się z jego kolanem. Po takim kuleniu potrafię przyjąć pozycję embrionalno-glonojadową. I chciałabym wiedzieć, dlaczego ci wszyscy ludzie mi to robią? Jak to jest, że ja potrafię wejść do autobusu, namierzyć miejsce, w którym nie będę nikomu przeszkadzać, ale ktoś znajduje miejsce obok mnie i opiera się o mnie plecami?! Ja rozumiem, idzie zima. Liście spadły z drzew, ludzi dopada jesienna chandra. Każdy chciałby kogoś mieć, ale na BOGA (dowolnego), przytulajcie się do poduszki, a nie do mnie...